28 lutego 2007

pod znakiem drzew

dzisiejszy dzień miał obfitować w ośmiogodzinną serię zajęć. jednak któżby mógł się spodziewać, że nie będzie wykładu z transmisji danych z wielkim prof? następnie któżby mógł się spodziewać, że nie będzie angielskiego? no powiedzcie mi, któżby? :) wolny czas wykorzystaliśmy sowicie na wypożyczenie książek, pykanie w pesa oraz obiad w czasie którego zanalizowaliśmy cały ród foresterów, garisonów i innych spektrów. hyhy dawno się tak nie uśmiałem :) na projekcie z matematyki dyskretnej odkryłem teorię budowania drzewa w taki sposób, by zbudować na jego podstawie diagram hassego. ależ jestem zajebisty potem laborki z tk. hmm w zasadzie był to interaktywny wykład z assemblera na temat liczników i przerwań. czemu tak nie było w zeszłym semestrze??? teraz byśmy byli tacy mądrzy i fajni...


magyar posse – 3

tak po za tym to jestem ciekaw czy kiedykolwiek wchłonę w godspeed you! black emperor. że niby to jest definicja post-rocka??? że niby wszyscy się tym podniecają??? że niby od tego się zaczyna przygodę z tym gatunkiem??? może ze mną coś nie tak, ale nie trawię tego zespołu i myślę, że kapcie przy ich muzyce mi nie spadną.

26 lutego 2007

fogi

pogoda dzisiejszego dnia miała się nijak do aktualnej pory roku. mianowicie wilgotno, mgliście, deszczowo, szaro. podobny był mój nastrój z rana. nie chciało mi się wstać, nie chciało mi się śmiać, nie chciało mi się gadać. generalnie chciało mi się nic nie chcieć. sytuację tę zmienił wpis piątki do indeksu u saganowskiego. uśmiech na twarzy, zwała z sytuacji, świadomość niesprawiedliwości gdzieś w środku i piątka w indeksie.
telekomutacji nie było, więc okienkową godzinkę przeznaczyliśmy na rozeznanie w budynku wydziału mechanicznego w ramach semestralnego projektu. okazało się, że nie powinno być tak źle, ponieważ jego struktura okazała być się stosunkowo prosta: jeden korytarz główny, parę w bok w kształcie literki T i „tylko” dwie kontygnacje.

the durutti column – never known
roy montgomery – the soul quietens

popołudniem myślałem nad wyborem środowiska w którym będzie realizowany projekt. po przejrzeniu spisu treści książki o ‘flashu’ i krótkim opisie tegoż języka, natychmiast wykluczyłem możliwość pisania w nim programu. myślę, że najodpowiedniejszym rozwiązaniem będzie użycie ‘buildera c++’. może się mylę. jeśli tak jest, martwić się będziemy później. póki co wielkie bźą za wersję pokazową :)

aix em klemm – sophteonal

muzycznie podobnie jak z pogodą. rozpływam się właśnie przy powyższym...

24 lutego 2007

3moonboys

ranek był zjawiskowy, ponieważ obudziłem się po imprezie bez kaca. nic nie boli, nic nie muli - żyć nie umierać. obejrzeliśmy będąc jeszcze w betach wydarzenia z sapporo. cóż tu dużo mówić, adam nas nie zaskoczył. „pecha” miał młody olli stając pierwszy raz w życiu na drugim stopniu podium tracąc do zwycięzcy 0,2 punkta. to jakieś 10 centrymetrów. około czternastej zebraliśmy się do kupy i kordziński rozwiózł nas do domów.

windy&carl – marble dream

po południu wytłumaczyłem romanom, olisom i mieszkom o co kaman z wyświetlaczem lcd i vhdl’em, po czym udaliśmy się z sylwią do mok ‘węgliszek’ na występ 3moonboys. byłem na ich koncercie jakieś dwa lata temu, zrobili na mnie duże wrażenie, więc postanowiłem zobaczyć czy zrobili postępy. stwierdzam iż zrobili, a repertuar ich jest dosyć różnorodny. od transowych, usypiających i monotonnych dłużyzn gitarowych, przez klimaty a’la piano magic do wesołych, podrygujących dźwięków. a wszystko okraszane efektami elektronicznymi i niesamowitą grą perkusisty. koleś ma naprawdę talent. ‘węgliszek’ to naprawdę przyjemne miejsce będące kawiarenką kulturalną. proszę jak najwięcej takich inicjatyw w tym mieście!!!

beef terminal – killing the corner

23 lutego 2007

kordzikowo 2

szósty semestr obdarzył nas jednym wolnym dniem powszednim co zapewne zawsze będę wykorzystywał na dłuższe spanie. dzisiaj było nie inaczej - odsypianie tygodnia. w południe pojechaliśmy na gdańską do biura bielika odebrać płytkę na saganowskiego. pan swojego gabinetu :) wytłumaczył nam obsługę wyświetlacza lcd na podstawie kodu programu w vhdlu. naszym zadaniem jest teraz wyświetlenie jakiegoś napisu, czy też odliczanie cyferek. fajną sprawą jest zabawa z takimi układami, tylko najpierw trzeba się tego nauczyć ;p
wieczorem odbyła się w końcu dawno umówiona i od dawien dawna oczekiwana impreza kordzikowa. skład taki jak ostatnio: właściciel lokalu, skinner, sylwia i ja. miało być chlańsko, które skończyło się w moim przypadku bodajże na siódmej kolejce. ostatnio alkohol mi nie wchodzi. chłopakom szło zdecydowanie lepiej, gdyż obalili całego cytrynowego kubusia :) impreza w większości spędzona przed monitorem z elementami wygibasów. dużo zboczonych tematów :) mam nadzieję, że na następnej pojawi się więcej znajomych.

kaolin - shalem

czekam na koncert. z muzyką zawsze...

21 lutego 2007

mój pierwszy raz...w ciechocinku

jeśli chodzi o przedpołudnie to powiem jedno: atr. jak można sobie robić takie jaja z dorosłymi w końcu ludźmi?!?! boję się co będzie dalej. przecież nie dotyczy to jedynie naszego wielkiego, szanownego profesora. zobaczymy co przyniosą jutrzejsze rozmowy. oby SIĘ NIE OKAZAŁ skończonym chamem.
po południu pojechaliśmy do ciechocinka. była to moja dziewicza wyprawa do tego zapewne pięknego miasteczka. piękna nie byłem w stanie doświadczyć z powodu przenikliwego mrozu. zapowiadam jednak mój rychły tamże powrót, jak tylko zrobi się cieplej!
głównym celem wycieczki było zorientowanie się u ślivków ciotków i wujków jakie możliwości stawiają programy architektoniczne w konfrontacji z naszym zadaniem projektowym. okazało się, że zrealizowanie projektu jak byśmy tego najbardziej pragnęli będzie niezwykle czasochłonne i trudne. największy problem tkwi w zdobyciu planów całego atru oraz w wiernym poskładaniu wirtualnej makiety naszej uczelni. na szczęście mamy w zanadrzu rozwiązania prostsze, mniej czasochłonne i wiążące się z fotografowaniem :) zobaczymy co czas i nasze umiejętności pokażą.

destroyalldreamers – victoire sur le soleil

ps. sympatyczną masz rodzinkę ;)

20 lutego 2007

wyczerpuję się

kolejny kiepski dzień. kolejny dzień kiedy źle się czuję. kolejny dzień kiedy wieczorem się denerwuję. kilka miesięcy temu mówiłem że od marca restart. tak bardzo pragnę tego restartu. ja już po prostu tracę siły na takie życie. niech już będzie lipiec...

monster movie – the impossible
sigur ros – untitled4
sigur ros – untitled8

18 lutego 2007

rach ciach ciach!!!

ostatni dzień ferii. rano lenistwo, głupoty, pierdoły. w południe wyjście do galerii w celu zakupu nowego segregatora. na ten semestr czerwony, chudszy, bo w końcu musi być kiedyś łatwiej, mniej, lżej... w sklepie dopadł mnie okropny głód, więc paczka chrupków na przystanku :) więcej takich chrupków w grzejącym skórę twarzy słońcu i z milionami siatek w ręku. ja chcę takie życie. siatki siatki sąsiatki!
teraz siedzę, piję kawę i kontempluję jej smak. w końcu nie muszę jej pić, żeby wkuć cztery strony więcej. w końcu piję ją qrwa dla smaku! od nie pamiętnych czasów włączyłem placebowihout you i’m nothing. zdecydowanie ich najlepsza płyta. chwilowa przerwa w ambientach. rozpływam się przy brzmieniu gitar, a na tej płycie jest ono przednie. i ten wokal... uwielbiam. tylko czemu tak rzadko ich słucham???

placebo – you don’t care about us

aaa no i nowe art of fighting już w marcu!!!

teraz już tylko uśmiech na twarzy...

17 lutego 2007

ptaki 3

drugi dzień na powietrzu. miała być tylko godzinka, w rezultacie pięciogodzinne pałętanie się po mieście. stary rynek, dworzec pkp, balaton, zajezdnia na morskiej, osowa góra na dole i u góry. dzień pod znakiem ptaków.












manual - astoria

16 lutego 2007

spacer

w końcu mogliśmy sobie na to pozwolić. tak bardzo mi tego brakowało...














spodobała mi się wypowiedź geirra jensena (biosphere): ,,ambient to muzyka przede wszystkim do słuchania. daje odbiorcy możliwość stworzenia własnego świata, w którym można się zatracić''

aphex twin - xtal

15 lutego 2007

Uffff

ulga. ulga. i jeszcze raz wielka ulga. sesja zimowa 2006/2007 to już przeszłość. megawyczerpujący, męczący, ciągnący się w nieskończoność okres czasu. dzisiejszy dzień był podobny, jednak było warto czekać. wszyscy mamy zaliczone wszystkie egzaminy, to jest najważniejsze.
rano udałem się na uczelnię by w końcu zdać angielski. spicz spoczywający od ponad miesiąca w mojej podświadomości został z niej uwolniony, czego skutkiem „upragnione” cztery i pół. następnie udałem się do bujnowskiego, gdzie okazało się zgodnie z wczorajszymi przypuszczeniami, że projekt działa. nie dane było mi znowu otrzymać wpisu, ponieważ dyskietka nawaliła na dokumentacji. doniosę ją w przyszłym tygodniu. od godziny jedenastej do szesnastej miało miejsce jedne wielkie czekanie na wyniki z wojtyny. naprawdę się denerwowałem. na szczęście wszystko się dobrze skończyło. jeszcze raz ulga, ulga, ulga.

tak czekaliśmy:



bola – forcasa 01 

14 lutego 2007

 smutno. szlag by tą sesję, te układy...

eau claire - soaring

takie kolory dzisiaj. rozmyto rozmyto.

projekt jednak działa. głupi dałem uszkodzony plik...

epic45 - against the pull of autumn

muzycznie też rozmyto, melancholia. posłucham dzisiaj seefeel. dawno słuchałem.

12 lutego 2007

żadnych niepokoi

no i kolejne ferie zimowe których nie ma. ciekawe czy kiedyś jeszcze będę mógł w tym czasie ulepić bałwana, zrobić orzełka na śniegu, rzucać w ptaki śnieżkami. oczywiście chodzi mi o prawdziwe ferie, przerwę międzysemestralną. do końca tygodnia muszę oddać projekt z tk, który na szczęście zdołałem wczoraj skończyć oraz zaliczyć angielski. zostaje jeszcze zdanie płytki saganowskiemu, co zapewne stanie się najwcześniej w maju jeśli sytuacja będzie taka jak aktualnie. totalny chaos, zero organizacji i porozumienia. irytacja.

roy montgomery – just melancholy
roy montgomery – some other time

poza tym długość moich włosów zbliża się ku rekordowej. nie tak dawno chciałem je ściąć, jednak była to chwilowa zachcianka. ubieram ciepły sweter i idę...
 
roy montgomery – e.n.d.

09 lutego 2007

trzy cztery

lenistwo. ryż z parówkami. telefon radka. kierunek uczelnia. irytująca podróż. zech w dobrym humorze. czwórka nie trójka. na wy po rzeczy. dom. ryż z kurczakiem. zaległości internetowe. porządkowanie dysku. i muzyka...

bola - effanajor
off the sky – everyday deterioration
fennesz – the point of it all

tak spokojnie. tak spokojnie. tak spokojnie. tak...

środowy niepokój.

08 lutego 2007

yyyh

 mieliśmy się uczyć dyskretnej na jutrzejszą poprawkę, jednak wyszło jak zwykle gdy nie ma przymusu. totalne lenistwo spowodowane przesytem nauki. mam już jej naprawdę dosyć. lenistwo objawiało się oglądaniem telewizji, spaniem, oglądaniem telewizji, spacerami z dżekim i oglądaniem telewizji. dzisiejszy wieczór zapewne również sponsorowany przez oglądanie telewizji.
mam taki a nie inny stosunek do dyskretnej z powodu podobnego stosunku do nas pana zecha. nikt nic nie wie: o której wyniki, kiedy i w jakiej formie poprawka. jedno jest pewne. trójczyna to nadzwyczaj za mało. liczę, że będzie można poprawić indywidualnie i w dowolnym terminie. iiiiidę się lenić.

fotencje ze spacerów. w końcu mamy piękną zimę...



07 lutego 2007

dzisiaj był ostatni egzamin - z techniki komputerowej. jestem dumny z faktu, że w trakcie całej sesji nie ściągnąłem ani razu, co jest rzadkim zjawiskiem na naszym roku. leszczu dał cztery pytania i tak mało czasu, że rzeczywiście ten egzamin jest po to by robić podkłady... oznacza to, że nie zdążyłem napisać wszystkiego co chciałem. mam nadzieje, że plotki mówiące iż zalicza obszerne prace nie są prawdziwe. niby koniec sesji, ale nie koniec. w piątek poprawiam dyskretną, został jeszcze angielski, bujnowski-projekt i technika cyfrowa-projekt. ale przede wszystkim został wojtyna. to jest teraz najważniejsze.

napadało dzisiaj z rana sporo śniegu, który z biegiem dnia sukcesywnie topniał. zrobiłem parę zdjęć.






benoît pioulard- needle & thread
benoît pioulard- ash into the sky

04 lutego 2007

nie ma czasu na nic. pierwszy semestr przeczytany. to że przeczytany, nie znaczy naumiany. bez paru podkładów się nie obędzie. w sumie nie załamię się poprawką. jakoś jest mi to obojętne. szkoda, że na nic nie ma czasu. wczoraj takie piękne niebo było. hmm, a może przedwczoraj??? 



sunnO))) & boris - the sinking belle (blue sheep)

01 lutego 2007

następne będą lepsze. obiecuję.

wręczanie i te sprawy



min(d)y ???



głupoty jakieś



szpacer

 

interpol - hands away