30 stycznia 2008

in the lack of time

blog w stanie zawieszenia...

przyczyna 1.: sesja
przyczyna 2.: nie mieszkam u siebie
przyczyna 3.: praca.

tyle.

25 stycznia 2008

...list dla Gwiazdora...

list do świętego mikołaja który napisałem w wieku dziewięciu lat. chyba nie byłem zbyt wymagającym dzieckiem ;)

dzienniczek praktyk

dzisiaj odbyliśmy ostatni dzień praktyk przed sesją. zbliża się ona co raz większymi krokami, jednak tym razem mam jeszcze inne obowiązki, o których może kiedy indziej. wracając do praktyk, to tradycyjnie spiszę sobie w formie dzienniczka co dzisiaj zrobiliśmy. zajęliśmy się mianowicie dwoma projektami. jeden większy dotyczył światłowodu od złącza do szafy onu. dokończyliśmy opis techniczny (obliczenie długości trasowej, tłumienia linii), wykończyliśmy rysunki, złożyliśmy projekt w całość. drugim tematem było zrobienie opisu technicznego do projektu kabla symetrycznego projektowanego w jednej z hal bydgoskiego sklepu z meblami. ciekawy temacik, ponieważ pierwszy raz mieliśmy do czynienia z projektem obejmującym w całości prowadzenie kabla wewnątrz budynku. z firmy wyszliśmy, jakby to powiedzieć, zastrzeleni. w bardzo pozytywnym sensie tego słowa.

22 stycznia 2008

kłopociki i praktyki

od dwóch dni bezskutecznie walczę ze swoim komputerem. już w grudniu zaczęły się z nim problemy w postaci nagłej zwiechy lub restartów. przetrzymałem ponad miesiąc, jednak zdarzało się mu wariować co raz częściej co nie sprzyja pracy, którą mam do wykonania. postanowiłem dlatego wykorzystać krótki okres wolnego czasu na zmianę systemu. wczoraj pierwszy format. bezskuteczny, ponieważ komp wciąż się zacinał. ponadto zapomniałem odpowiednio szybko zainstalować antywirusa, co poskutkowało wkroczeniem na mój dysk kilku wirusów i robaków. w związku z tym dzisiaj ponowne czysczenie dysku. antywirusa zainstalowałem natychmiast, jednak zwiechy pozostały. zacząłem się doszukiwać przyczyny takiego stanu w komponentach sprzętowych. najpierw sprawdziłem pamięć. okazała się być dobra. następnym krokiem miało być podłączenie zasilacza, jednak podejrzaną sprawą wydały mi się warunki w jakich komputer niedomaga. dzieje się to mianowicie w sytuacji gdy słucham muzyki. wyłączyłem zatem w biosie wbudowaną kartę dźwiękową. teraz pozostaje mi czekać na reakcje komputera. póki co nic się nie dzieje.. jakby ktoś miał zewnętrzną kartę dźwiękową do pożyczenia, bym mógł sprawdzić czy właśnie w tym komponencie jest problem, nie pogniewam się, gdy się do mnie zgłosi :)

ponadto po tygodniu przerwy mieliśmy dzisiaj praktyki. trafiliśmy niefortunnie, ponieważ w budynku w którym jest biuro przez całe przedpołudnie nie było prądu. byliśmy zatem niejako zmuszeni ewakuować się na powietrze. tam również warunki niezbyt sprzyjające. wietrznie, mokry śnieg, plucha. mimo to pojechaliśmy w teren, a dokładnie pod market obi, by przyjrzeć się terenowi oraz wkreślić w mapę trasę światłowodu od studni do stacji bazowej na jednym z okolicznych budynków. później mieliśmy to samo zrobić w stosunku do stacji bazowej na terenie tele-foniki, jednak żeby wejść na jej teren potrzeba wcześniejszego uzgodnienia. zmarznięci trafiliśmy do nescaffe w galerii. po powrocie do biura okazało się, że nadal nie ma prądu, więc dzisiejsze praktyki skończyły się jedynie na bieganinie w śniegu.

17 stycznia 2008

in the lack of time

nowy rok rozpoczął się dynamicznie, jak nigdy. właśnie dlatego ostatnimi dniami zrobiło się tutaj pusto, bez tekstu. nie mam po prostu czasu, a często i sił na pisanie. przyczyna tkwi w całkowitym zajęciu sześciu dni w tygodniu. oprócz uczelni i praktyk, pomagam w jednej firmie projektowej w tworzeniu dokumentacji paszportyzacyjnych linii światłowodowych. jest to taki dokument, który należy stworzyć w momencie oddania linii do eksploatacji, zawierający informacje o jej przebiegu w terenie i budynkach, usytuowaniu najważniejszych elementów sieci (studnie, złącza, zapasy), a także tzw. schemat optyczny przedstawiający miejsce podłączenia włókien w szafach optycznych oraz złączach. wszystko to jest tworzone po to, by w razie awarii linii ekipa naprawcza szybko i sprawnie zlokalizowała oraz usunęła usterkę. zajęcie przyjemne, a przede wszystkim praktyczne i poszerzające wiedzę, co przyda się w przyszłości.

port-royal – putin vs. valery
flying saucer attack – in the light of time

na uczelni cisza przed burzą. powoli kolekcjonuję wpisy (modne ostatnio określenie), które jak na razie przyjmują postać dwóch piątek. oznacza to, że z głowy są laborki z transmisji danych oraz angielski. można powiedzieć zaliczone jest również seminarium i laborki ze światłowodów. projekt także wkroczył w fazę końcową, ponieważ funkcjonalnie przyjmuje postać wersji z zeszłego semestru. pozostał do zrobienia najtrudniejszy element, swobodna obsługa mapy. taki stan rzeczy związanych z kaliskiego mnie cieszy. co do sesji jestem ustosunkowany pozytywnie.

flying saucer attack – dark wind



13 stycznia 2008

3moonboys w mózgu

nagrałem trzy utwory podczas ich wczorajszego koncertu. słaba jakość z racji praktycznie całkowitej ciemności.

too old to grow



blushes



oh, so




00:00

brak czasu na napisanie notki. można rzec, brak czasu by sobie pierdnąć. od siebie coś naskrobię jak znajdę chwilę i siły. póki co czytać kompot śliwkowy.

08 stycznia 2008

dzienniczek praktyk

dzisiejszy dzień praktyk spędziliśmy w biurze. całe cztery godziny siedzieliśmy nad czterema projektami traktującymi o przyłączach do budynków mieszkalnych w miejscowości Złotów, a dokładnie nad dokumentacją projektową. był to nasz chrzest bojowy, ponieważ dotychczas nie wykonywaliśmy wersji ostatecznej projektu, jaką jest właśnie dokumentacja wykonawcza. tematy były małe, lecz chyba to dobrze na początek. posłużeni warunkami technicznymi oraz mapą geodezyjną z wkreślonymi: projektowanym kablem, studzienkami, szafkami oraz słupkami kablowymi, w opisie technicznym przedstawialiśmy co gdzie jest podłączone, jak położone oraz w co włożone.

o poranku szkoda gadać. nie pierwszy raz, i to wcześnie rano, nadaremnie pojechaliśmy na uczelnię.

warmth – leave your wet brain in the hot sun

07 stycznia 2008

first snow

moje żale z poprzedniej notki zostały wyczytane, dzięki czemu wieczorem porwano mnie na spacer. okoliczności sprzyjające, bowiem nasypało sporo śniegu. mimo nocy było bardzo jasno. pomarańczowy blask latarni odbijający się od śniegu spowijał otaczające miasto powietrze w tenże kolor. lubię taki klimat..


dzisiejszy dzień również miły. na telekomutacji poradziliśmy sobie w końcu z przerwaniami. została do zaprogramowania sygnalizacja dekadowa. dowiedzieliśmy się również, że nie mamy obowiązku odpytki z transmisji danych. piątka w indeksie z samych sprawozdań. miło :)

06 stycznia 2008

o utp trochę

niemrawo, lecz nieuchronnie zbliża się czas sesji. nie wiem czemu, ale w tym roku nie bardzo przejmuję się egzaminami. powinno być inaczej, ponieważ są ich aż cztery. podobna sytuacja była tylko raz, ale właśnie wówczas miałem największe problemy z ich zaliczeniem. mój spokój wynika zapewne z mniejszego ciśnienia niż w przeszłości. wiadomo przecież, że im dalej, tym łatwiej. półmetek nauki już za mną. inną przyczyną spokoju jest również tematyka przedmiotów z których są egzaminy. nauka staje się w końcu przyjemna. przedmioty są ciekawe, czytanie nie staje się czymś przymusowym.

dodatkowej swobody (czyt. czasu) daje tylko jeden projekt w semestrze. nie wiem jak wyrobią się ludzie z skk, którzy mają takowych siedem. między innymi pod względem tej kwestii cieszę się, że poszedłem na teletransmisję. wracając do projektu, to kontynuujemy ze ślivką temat zeszłoroczny, mianowicie aplikację ułatwiającą poruszanie się po budynkach naszej uczelni w fordonie. kontynuacja polega na przeniesieniu programu na postać strony internetowej. baza danych została rozbudowana oraz przeniesiona ze zwykłych plików tekstowych do mysqla. dodatkowo chcemy ulepszyć wizualizację mapy, czyli umożliwić jej powiększanie, zmniejszanie. właśnie w tej kwestii tkwi największy problem, który mam nadzieje się jak najszybciej rozwiąże. jak ktoś dobrze orientuje się we flash’u do proszę dać znać ;)

kyle bobby dunn – a demarcation
konntinent – nasse (tutaj cała ep-ka do ściągnięcia. przyjemny ambiencik)

poza tym brakuje mi czasu kiedy mógłbym poszwędać się z aparatem. od kilku miesięcy nie robię praktycznie zdjęć, nie licząc spotkań i imprez. jest mi z tym źle. tęsknię za wsią, polami, lasem...

pita – like watching shit on a shelf

03 stycznia 2008

@_@

wykłady z sieci światłowodowych wywołują u niektórych niezwykłe zdumienie.


02 stycznia 2008

muzyczne podsumowanie roku 2007

zgodnie z obietnicą, którą zadałem jakieś dwa miesiące temu, oraz niedawno pożegnanym rokiem 2007, nadszedł czas by umieścić tutaj moje osobiste muzyczne podsumowanie roku. od razu napominam, że wszystkie poniższe odczucia i opisy są czysto subiektywne, wypływające wyłącznie ode mnie.

rok '07 dokonał niemałych zmian oraz poszerzenia mojego gustu muzycznego. w pierwszej jego połowie napawałem się głównie muzyką post-rockową, shoegazem. inaczej mówiąc podchodziły wszelkie gitary przepuszczone przez efekty, byle były jak najbardziej rozmyte. z biegiem czasu jednak przestawało mi to wystarczać. nowe produkcje explosions in the sky, do make say think, interpol i innych kapel starej okołopost-rockowej gwardii nie wniosły żadnej świeżości. wszystko oparte było na znanych już schematach. powielone.

trzeba było zatem wgłębić się w coś nowego, świeżego, by miały przy czym „spadać kapcie”. tak też zacząłem wnikać coraz głębiej w muzykę elektroniczną, a uściślając bardziej w szeroko pojęty ambient, drone music oraz glitch. zaczęła również do mnie docierać muzyka klasyczna, jednakże nie w czystej postaci, lecz wmieszana w wyżej wspomniane gatunki. tak też dotarłem do wspaniałych artystów jak marsen jules, forestflies, library tapes, nwvm, oraz na nowo odkrywałem znane firmy jak eluvium oraz william basinski. im bliżej końca roku, tym z głośników płynęła muzyka co raz cięższa w odbiorze, z luźną i abstrakcyjną konstrukcją utworów. początek bieżącego roku planuję poświęcić na dalsze wgłębianie się właśnie w taki obszar muzyki. doceniam minimalizm, w którego formie doszukuję się inspiracji artystów.

po krótkim wstępie przyszedł zatem czas na przedstawienie moich głównych albumów-faworytów, które zostały wytłoczone w roku 2007. kolejność od pozycji czwartej, nie jest równoważna ze stopniem mojego upodobania.

1. stars of the lid – and their refinement of the decline



jest to zdecydowana płyta roku, która stoi wysoko ponad wszelkimi innymi wydawnictwami. piękno absolutne, spokój idealny. panowie, adam wiltzie oraz brian mcbride, musieli chyba osiągnąć stan nirvany na czas nagrywania tegoż albumu. inaczej nie potrafię wytłumaczyć faktu powstania jednego z piękniejszych tworów muzycznych jakie było dane usłyszeć ludzkości. płyta ta napawa mnie takim spokojem i ciepłem jak żadna inna rzecz/czynność/cokolwiek na świecie.
stylistyka albumu różni się nieco od dotychczasowej twórczości stars of the lid. nie czuć na nim surowości dronowych gitar oraz ambientowego chłodu. jest za to wiele elementów muzyki klasycznej (pianino, skrzypce), które zostały przez wspomnianych panów przerobione, by utrzymać specyficzny i jedyny w swoim rodzaju klimat stars of the lid.

2. deerhunter – cryptograms



„cryptograms” to płyta wyjątkowa, porównywalna w swojej koncepcji do rockowego albumu wszechczasów „ok computer”. tak tak, nie przesadzam. osobiście zespół deerhunter określam jako radiohead 21. wieku. jest to formacja która może nie odkrywa nowych kontynentów w muzyce, ale potrafi wykorzystać jej dotychczasowy dorobek na swój bardzo specyficzny i oryginalny sposób. cryptograms nie jest płytą łatwą w odbiorze. co bardziej nerwowego słuchacza może wprowadzić w stan niemałej furii, a to z powodu swojego psychodelicznego charakteru. „cryptograms” można podzielić na dwie wyraźne części, oddzielone utworem octet. pierwsza, jest głośna, chaotyczna, momentami noise'owa. psychodelicznego smaku dodaje „megafonowy” wokal charyzmatycznego wokalisty. w drugiej części słyszymy za to przyjemne gitarowe piosenki, z których każda mogłaby zostać wielkim przebojem (pomijam oczywiście radia typu rmffm, zet, itp). ostudzają one nasze nerwy, przenosząc swoim klimatem gdzieś w lata 70-80. „cryptograms” zostało wydane pod etykietą wytwórni kranky. fakt ten objawia się w muzyce w postaci charakterystycznego rozmazanego brzmieniowo gitarowego grania. pozycja obowiązkowa, lecz wymagająca kilkukrotnego przesłuchania.

3. william basinski – shortwavemusic oraz el camino real



grzechem by było pominięcie tego pana, tym bardziej, że wydał w 2007 roku dwa nowe albumy. albumy wyjątkowe, zarazem bardzo się różniące. jako pierwszy, bo już w marcu, światło dzienne ujrzało dzieło „shortwavemusic”. william poszedł do przodu, zmieniając nieco stylistykę swoich utworów. po pierwsze jest ich więcej, bo aż pięć. po drugie nie słyszymy nic z elementów muzyki klasycznej, brak tu jakiejkolwiek melodii. są za to surowe, analogowe dźwięki będące wynikiem eksperymentów z krótkofalowym radiem. utwory żyją swoim życiem, jednakże zloopowane dźwięki nie zanikają. nie mamy do czynienia z motywem śmierci utworu, jaki występował w serii „disintegration loops”.
po trudnym w odbiorze, ciężkim dziełem jakim było z pewnością „shortwavemusic”, basinski raczy nas lekkim i pięknym pięćdziesięciominutowym utworem el camino real. w tym przypadku mamy powrót do starej, dobrej stylistyki polegającej na ciągłym powtarzaniu kilkunastosekundowego motywu. motywowi temu jednak niewiele brakuje do arcydzieła d|p3, czyniąc el camino real utworem jednym z lepszych i godnych uwagi w dorobku williama.

4. epic45 – may your heart be the map



albumów post-rockowych w tym roku pojawiło się sporo, jednakże niewiele skupiło moją uwagę na dłuższy czas. jednym z wyjątków jest właśnie wydawnictwo formacji epic45. zespół ten również poszedł do przodu dodając do swojej muzyki wiele elementów elektronicznych. ze starego stylu grupy pozostały miłe dla ucha melodie oraz wyjątkowo delikatne i przyjemne brzmienie gitar. wszystko to wymieszane w odpowiednich proporcjach stworzyło pozycję godną uwagi, do której często wracam. na płycie, gości również uwielbiany przeze mnie antony harding, występujący pod pseudonimem july skies. swoim specyficznym wokalem oraz brzmieniem gitary idealnie wkomponowuje się w muzykę epic45, wprowadzając nieco spokoju, zwalniając tempo albumu.

5. concert silence – 09.22.07



matthew cooper (znany jako eluvium) wystąpił kilka razy z panem charlesem buckinghamem, czego skutkiem stało się wydanie darmowego, sześcioutworowego wydawnictwa 09.22.07. wg mnie, jest ono zdecydowanie ciekawsze od solowej płyty eluvium „copia” wydanej również w 2007 roku. mamy na nim do czynienia z minimalistycznymi melodiami zagranymi na pianinie i skrzypcach zapewne przez pana coopera, okraszone, a nierzadko zagłuszone przez abstrakcyjne, elektroniczne dźwięki. pozycja ciekawa, tym bardziej, że dostępna za darmo tutaj.

6. library tapes – höstluft



jak już jesteśmy przy stylistyce modern classic, to nie wypada nie wspomnieć o library tapes. w 2007 roku wydali dwa albumy, z czego ciekawszą pozycją jest „höstluft”. na pierwszy przesłuch wydaje się on nudnym efektem brzdąkania pianinie. jednakże dopiero wtedy, gdy posłuchamy jej w idealnej ciszy, skupieni, usłyszymy przyjemny szum w tle oraz glitch’owe „skrobanie”. to właśnie te dodatki sprawiają, że zostajemy przeniesieni w inną rzeczywistość... mnie ta muzyka przenosi gdzieś nad jezioro. jest wieczorna pora, zmierzch. nad wodą unosi się lekka mgła. powiewy co raz to chłodniejszego powietrza zmuszają mnie do założenia swetra. siedzę na drewnianym tarasie domku letniskowego bujając się na drewnianym krześle. nie muszę się przejmować całym światem, gdyż jestem tylko ja i otaczająca mnie natura. w powietrzu czuję zapach budzących się na noc kwiatów. panuje spokój, harmonia...

autor projektu library tapes, tworzy również jako forestflies. wydał on pod tym pseudonimem ciekawą pozycję „variations of trees”, która nie tylko z nazwy przywodzi na myśl dzieła williama basinskiego. na płycie znajduje się jeden, czterdziestominutowy utwór. jego zawartość można określić jako mieszaninę basinskiego i tima heckera.

7. radiohead – in rainbows



panowie z radiohead kazali nam czekać aż cztery lata na swój kolejny album. obietnice o wydaniu go wiosną 2006 roku okazały się mrzonką, podobnie jak i kolejne podawane przez nich terminy. „godziną zero” okazał się 10 października 2007 roku, kiedy to było możliwe zakupienie w postaci mp3 pierwszego cd, dwupłytowego „in rainbows”. wniosek jest jeden. opłacało się tyle czekać i niecierpliwić. płyta jest bardzo dobra, jak zresztą cała twórczość radiogłowych, których muzyka w moim życiu odegrała szczególną rolę. należę do frakcji zwolenników, którzy twierdzą, że thom i spółka pokazali już światu nowe, innowacyjne rzeczy, a teraz zostało im po prostu tworzenie dobrych płyt. wywiązują się z tego obowiązku w stu procentach. na „in rainbows” (mowa tylko o cd1) znajdziemy 10 bardzo dobrych, łatwo wpadających w ucho piosenek, jak zwykle perfekcyjnie zagranych. płyta nie ma gorszych i lepszych stron. jest po prostu na wysokim poziomie.

8. daniel blomqvist – skallberget



wydana w maju pod etykietą netlabelu autoplate płyta szwedzkiego muzyka w moim mniemaniu zasługuje na debiut roku. znajdziemy na niej kawał porządnej elektroniki, od dubu, ambient po glitch. płyta jest różnorodna, rozwija się z biegiem czasu. jej początek to surowy, minimalistyczny dub, który tworzy dość mroczny nastrój. jednak z utworu na utwór klimat łagodnieje, byśmy w ostatnich utworach raczyli się delikatnymi dźwiękami gitary. pan blomqvist udzielił się również na płycie „a summer frost and a winter thaw” wydanej przez arrial, remiksując jeden z jego utworów. remiks ten z pośród wszystkich siedmiu jest moim faworytem, co skłania mnie do dalszej obserwacji muzycznych poczynań pana blomqvista.

9. the white lodge – twilight vision



na tę dwuosobową formację, którą tworzy małżeństwo państwa Groux, wpadłem dość niedawno. mieszkają na farmie we wschodniej części USA, gdzie powstała również ich debiutowa płyta „twilight vision”. wypełniają ją nieco psychodeliczne ambient-folkowe dźwięki stworzone przy użyciu wielu instrumentów. dominują oczywiście gitary, lecz można usłyszeć również pianino, flet i najróżniejsze dzwonki. wszystko to oparte na dronowym podkładzie, który momentami buduje dość ponury nastrój.

10. piano magic – part monster



muzycy tej angielskiej grupy, której chyba nie muszę przedstawiać, mają na swoim dorobku wiele płyt. jednak „part monster” wyróżnia się spośród pozostałych swoją odmienną stylistyką. utwory, które stały się piosenkami, są weselsze, bardziej optymistyczne. dotychczasowa post-rockowa muzyka piano magic idealnie pasowała do klimatu kraju z którego zespół pochodzi. tegoroczne wydawnictwo jednak zawiera rockowe piosenki, z których większość spokojnie można by puścić w komercyjnym radiu. wszystkie perfekcyjnie zaplanowane i co najważniejsze zagrane. swój geniusz muzycy piano magic udowodnili również występując na mysłowickim off festiwal, gdzie obok iliketrains zagrali, najlepszy koncert.

swoje podsumowanie skończę na powyższych dziesięciu pozycjach. można by wymienić jeszcze kilkanaście innych ciekawych albumów, a także zapewne wielu istotnych brakuje. na wszystko to mają wpływ głównie moje upodobania muzyczne, które nie są przecież nieskończone, a także ograniczony czas. w roku 2007 swoje płyty wydali też m.in. roy montgomery, murcof, great lake swimmers, art of fighting, destroyalldreamers, iliketrains, port-royal, strategy, off the sky, seefeel, wspaniały boat club, interpol, i wiele wiele innych zespołów.