zie zie zie zielonym do góry!
moje wcześniejsze przypuszczenia, wiążące bieżący semestr bardziej z sferą towarzysko-imprezową niż uczelnianą, póki co się sprawdzają. minął pierwszy tydzień, a ja jestem już zmęczony nocnymi atrakcjami. imprezowa kulminacja w najbliższy czwartek na ‘utp start party’. dzień ten miałem spędzić w poznaniu na zwiedzaniu miasta oraz przede wszystkim koncercie murcofa. niestety jest więcej opcji przeciw, niż za. płakać nie będę, gdyż pana coronę miałem okazję już słyszeć tego roku, a poznań nie ucieknie. wolę zbierać kasę na listopadowe piano magic. z powodu finansów odpuściłem sobie również odbywający się w przyszły weekend ‘low-fi festival’. mimo to polecam wizytę na nim szczególnie tym, którzy lubią gitarowe granie z elementami elektroniki. osobiście na festiwal bym się przeszedł dla: worm is green, flunk, kombajnu, george dorn screams i 3moonboys.
♫ songs of green pheasant – pink by white
♫ songs of green pheasant – pink by white
♫ deerhunter – heatherwood
wracając do imprez to wszystko zaczęło się w środę wieczorem. w planie było grupowe spotkanie przy herbacie oraz rozmowy o wakacjach. pierwsze założenie upadło zanim się wszyscy zeszli. drugie natomiast, ciągnięte nieco na siłę przerodziło się w rozmowy o których lepiej publicznie nie wspominać :) nie że jesteśmy wylewni za bardzo :) wracając do wakacji, to arcik dużo mi naopowiadał o alpach, a szczególnie o mont blanc. trzeba będzie poważnie pomyśleć o wizycie w tamtych stronach, jeśli wypaliłby przyszłoroczny wyjazd do danii. dużo śmiechu przyniosła nam akcja wieszania większego panelu dla skinnera. ciekawe na jak długo wystarczy żółtych kolców.. ;)

po środowym grzaniu kanap następnego dnia postanowiliśmy ruszyć tyłki i podrygać w euphorii. zanim to nastąpiło, wypiliśmy u karola nieco mocniejszych trunków. następnym razem lepszą opcją będzie kupowanie alkoholu we dwie osoby, żeby nie było podobnych akcji z rozliczaniem się. normalnie żal. w trakcie picia karol zapodał wakacyjne zdjęcia z tatr. mimo, że byłem tego roku w ich słowackiej części, do polskiej mam sentyment i chętnie bym tam wrócił w niedalekiej przyszłości. trzeba jedynie przekonać taką jedną co marudzi ;p
po godzinie 22. dotarliśmy w końcu do lokalu, gdzie bawili się już: mięcho z olą oraz olis. reszta nocy przetańczona i przegadana, między innymi z uczestniczką tegorocznej edycji big brothera. . wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że fajną opcją by była cotygodniowa wizyta w euphorii, a jeszcze fajniejszą gdyby udało się namówić więcej znajomych.
piątek wieczór to już estrada, spotkanie z bratem oraz 15 lat formacji upside down. dla tych nie w temacie, jest to bydgoski postpunkowy zespół świętujący właśnie wspomnianą rocznicę. na co dzień nie słucham takiej muzyki, jednak jak wiadomo z życia, koncerty to zupełnie inna bajka. mnóstwo energii, pozytywne granie oraz teksty, superkomunikacja z publiką, która co chwila wskakiwała na scenę by śpiewać razem z zespołem. koncert był dwuczęściowy. w trakcie pierwszej wystąpił sam upside down. po przerwie zostali sami instrumentaliści, a gościnnie śpiewali wokaliści między innymi schizmy, dubska oraz 3moonboys. w drodze do domu zahaczyliśmy do ‘kebab burger’ na kebaba. nadal uważam, że najlepszy jest ten serwowany w donerze.
dzisiaj już wyłącznie odpoczynek. planowałem wyjść na rower, jednak na dworzu pochmurno i zimno. pozostaje ciepła herbata, komputer i lektura o phpie. wieczór filmowy. we dwójkę.
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home