wakacji -2
popołudniem udało się skończyć nareszcie wersję przedtestową projektu. na weekend pozostała do zrobienia dokumentacja oraz testy, by we wtorek rozstać się z nim na jakiś czas. a to dlatego rozstać, gdyż w przyszłym semestrze planujemy dalszą rozbudowę projektu.
♫ maeror tri – dreamscaping
♫ biosphere – poa alpina
w związku z takim układem sytuacji, należało w końcu gdzieś wyjść, spotkać się ze znajomymi. większość z nich przecież rozjedzie się do akademików, czy też zajmie się swoimi życiowymi sprawami. o 19:30 w deszczowy wieczór stawiła się na starym rynku ekipa jakiej nie widziała żadna licealna impreza: dominika, ślivka, zix z basią, granat, marcin z nowym nazwiskiem, frycu, olis oraz skinner. w w\w składzie udaliśmy się pod savoy, gdzie niby mieliśmy się bawić przez resztę wieczoru. po pół godzinie czekania na otwarcie klubu okazało się, że wjazd do środka za 10 zł. większości z nas opcja się nie spodobała, więc poprowadzeni przez marcina dotarliśmy do pubu olimp, tudzież olimpia. jak zwał, tak zwał - wybuchła we mnie chwilowo wielka irytacja, którą ugasiłem dopiero dwoma fajkami. około 21. dobili do nas wojtek, żul z kamilą oraz blady z sylwią. rozmowy oscylowały wokół schematu ‘co tam u ciebie’. w sumie nie ma co się dziwić, skoro większość ludu nie widziała się z resztą kilka lat. najzabawniejsze, że geneza tego spotkania sprowadza się do mojej propozycji skierowanej zixowi, by spotkać się na piwko. jak to w życiu najczęściej bywa, nieplanowane akcje są najlepsze :)






około 22. poczułem głód. z bladym, sylwiami oraz dzikiem, który w końcu do nas dobił poszliśmy do ‘kebab burger’. wizyta tam utwierdziła mnie w przekonaniu, że wyroby mc donald’s to jeden wielki szajs. za trzy złote dostaje się tam ściśniętą słodką bułkę z okapiałym tłuszczem kotletem, sztucznym keczupem oraz mikroskopijną ilością ogórków i sera. wczoraj za 4,50 dostaliśmy cheesburgera wypchanego warzywami i pomidorem, którym się najadłem niemal jak kebabem. gorąco polecam.
w trakcie jedzenia krowiec zapodał info, że jest już z karolem, romą, skinnerem i agą w euforii. z małymi przeszkodami udało się nam tam w końcu dotrzeć. na miejscu nie mogło być inaczej. branża na całej linii. takie kordzikowo, lecz na wynos. zapewne przetarcie przed czwartkowym meritum sprawy ;) nie wiedzieć czemu, tylko granatowi coś nie pasowało ;p i tak każdy z facetów to w sobie skrywa. wczorajszy wieczór potwierdził moją opinię na ten temat ;)
♫ mountains – bay
♫ tim hecker – whitecaps of white noise i
♫ tim hecker – whitecaps of white noise i
więcej (a nawet dużo więcej :) relacji i zdjęć w kompot śliwkowy
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home