20 września 2007

dzień 6.

dzisiaj dzień powrotu do domu. rytuał pakowania miał miejsce wczoraj wieczorem, więc na rano pozostało śniadanie, włożenie pozostałych rzeczy do plecaków i zdanie klucza. pobudkę mieliśmy przed siódmą, z racji wczesnego odjazdu pksu do kłodzka. szczęście jednak uśmiechnęło się do nas ponownie, gdyż dziesięć minut wcześniej z przystanku zabrał nas bus. jeszcze większym szczęściem był fakt, że dzięki temu zdążyliśmy na wcześniejszy pociąg do wrocławia. blisko dwugodzinna podróż minęła wyjątkowo szybko. z muzyką na uszach i oczami wlepionymi za okno.

we wrocławiu byłem już kilka razy, jednak wyłącznie przejazdem. dzisiaj było inaczej. do dyspozycji mieliśmy dwanaście godzin, które spożytkowaliśmy na zwiedzanie tego uroczego miasta. na dworcu pkp oddaliśmy do kasy bagażowej plecaki, kupiliśmy mapę i z aparatami zawieszonymi na szyi ruszyliśmy w miasto. mnie osobiście, zauroczyło ono od pierwszych metrów. wszędzie jest czysto, wzdłuż ulic ciągną się kolorowe, zadbane kamienice, między którymi od czasu do czasu wciśnięte są nowe, głównie szklane budynki. zbliżając się do centrum ma się przed sobą widok miasta z ogromną ilością wystrzelonych w niebo wież kościelnych. na mapie naliczyłem około dwudziestu świątyń, najróżniejszych wyznań, z czego większość wybudowana została przed piętnastym wiekiem. główna starówka, która rozprzestrzenia się dookoła centralnie umieszczonego ratusza, pokryta jest wieloma restauracjami, barami i kawiarniami. do tego dużo ludzi. łatwo można odróżnić wrocławianina od turysty. ten pierwszy pędzi przed siebie nie patrząc na boki, często szturchając inne osoby. natomiast zwiedzający idzie powolnym krokiem, a jego głowa jest uniesiona do góry w celu podziwiania zabytkowych kościołów i kamienic.





z centrum udaliśmy się nad odrę, która dzieli się fragmentami na kilka mniejszych rzek. to właśnie wg mnie tutaj znajduje się największa atrakcja wrocławia, mianowicie dziesiątki mostów. łączą one wiele wysp, na których znajdują się parki, ścieżki piesze i rowerowe, ławki na których można odpoczywać podziwiając centrum z dalszej odległości. zwiedzanie skończyliśmy około godziny piętnastej na ostrowie tumskim. znajdują się tam cztery kościoły, mnóstwo bydunków sakralnym, m.in. dom jana pawła ii.



resztę dnia spędziliśmy na rynku i jego okolicach. pociąg do bydgoszczy odjeżdżał dopiero o 23:58, więc była okazja zobaczyć wrocław nocą. z opowiadań ludzi, którzy tam byli wynikało, że w centrum nawet późną nocą jest mnóstwo ludzi. owszem w stosunku do bydgoszczy, było ich dużo, ale spodziewałem się większych tłumów. może po prostu trafiliśmy na zły dzień.



więcej zdjęć i opis dnia w kompocie śliwkowym