18 sierpnia 2007

off festival - 2 dzień.

..w związku z bardzo późnym powrotem do namiotu pozwoliliśmy sobie pospać nieco dłużej. kilka minut po dwunastej ruszyliśmy pod scenę główną, gdzie miał wystąpić młody, obiecujący polski zespół hatifnats. składa się on z trzech członków, którzy wykonują przestrzenną gitarową muzykę. ciekawym jej elementem jest chłopięcy wokal, pomimo dorosłego wieku wokalisty.



po półgodzinnym koncercie tegoż zespołu, z braku zainteresowania kolejnymi udaliśmy się na spacer po mysłowicach w poszukiwaniu kawiarni artystycznej, która rzekomo miała być na rynku. po dojściu na miejsce, od organizatorki dowiedzieliśmy się, że inicjatywa jej utworzenia niestety upadła. w zamian za to pani ta, wskazała nam drogę do restauracji przy ratuszu, gdzie również podają dobrą kawę. z głośników oczywiście nie mogło lecieć nic innego jak myslovitz ;) dzięki spacerowi nieco zmieniliśmy zdanie o mysłowicach, gdyż okolice rynku okazały się być przyjemne dla oka. z rzeczy charakterystycznych dla tego miasta pozostają jeszcze niezwykle szerokie tory tramwajowe oraz to, że wszystko jest tam pod skosem :) z miasta udaliśmy się na pole namiotowe, gdzie się wykąpałem.





do miasteczka festiwalowego przybyliśmy dopiero koło godziny siedemnastej w trakcie koncertu grupy cool kids of death. następnie grali: kapela ze wsi warszawa oraz pogodno. ci ostatni wręcz działali na nerwy swoimi tekstami. o dwudziestej udaliśmy się pod scenę leśną, gdzie miał wystąpić austriacki zespół radian. nie znana mi formacja okazała się być najbardziej eksperymentalną na festiwalu. instrumentarium tworzyły: perkusja, bas oraz elektronika. słychać było mocno wpływy ich rodaka fennesza. muzyka bardzo chaotyczna, struktura utworów abstrakcyjna, dużo noise’u. taka stylistyka bardzo szybko wypędziła spod sceny panie i panów w glanach oraz czarnych koszulkach z napisami w stylu dezerter, kult... dla mnie jeden z ciekawszych występów na całym festiwalu, tym bardziej, że pierwszy raz w życiu miałem okazję zobaczyć wykonanie takiej muzyki w sposób instrumentalny.



po austriakach przyszła kolej na polską gwiazdę wieczoru, mianowicie kasię nosowską. koncert ten zgromadził chyba najwięcej ludzi spośród wszystkich jakie miały miejsce. oczywiście nie była to nasza stylistyka, więc szybko zwinęliśmy się z powrotem pod scenę leśną w celu zajęcia dobrego miejsca na występ brytyjskiej grupy iliketrains. przed festiwalem zdążyłem przesłuchać zaledwie jeden ich album. moją uwagę od razu zwrócił bardzo niski głos wokalisty oraz staranne brzmienie gitar. wszystko to wypadło wyśmienicie w trakcie koncertu sprawiając, że w moim odczuciu był on najlepszym na festiwalu. brzmienie po prostu wciskało mnie w ziemię. początek koncertu nieco indie rockowy. później był już tylko post-rock okraszany mocnym, niskim wokalem. za plecami zespołu przez cały czas widniała wizualizacja głównie o tematyce przemijania i śmierci. mogę spokojnie się pokusić o stwierdzenie, że to był najlepszy występ na jakim byłem w życiu, tym bardziej, że zrobił na mnie tak wielkie wrażenie zespół, którego wcześniej nie znałem.

koncertem zamykającym off festival był występ, również brytyjskiej grupy electrelane. w jej skład wchodzą cztery dziewczyny, które jak się okazało, potrafiły zagrać bardzo sprawnie i z impetem. nas jednak to nie przekonało, gdyż chłód oraz zmęczenie dały za wygraną i zmusiły nas do wcześniejszego opuszczenia koncertu.



podsumowując, off festival to impreza na którą na prawdę warto się wybrać. dwa dni bardzo dobrej muzyki za śmiesznie tanią cenę 35 zł. najlepsze koncerty to zdecydowanie występ iliketrains, piano magic oraz pumajaw. nieco rozczarowali swoim ‘’lenistwem’’ panowie z port-royal. potwierdziło się także, że polska muzyka stoi daleko z tyłu w porównaniu do najwyższej klasy światowej. miejmy nadzieję, że młode zespoły jak george dorn screams, czy hatifnats zmienią tę sytuację. tymczasem bardzo polecam tę imprezę i już czekam na line-up przyszłorocznej edycji.