kepasa
ostatnie dni miały bardzo podobny przebieg. rano spałem długo, potem długo się budziłem, przy komputerze przeglądając cały czas te same strony, blogi, fora... generalnie norma. codziennie, mimo wakacji, wypijam po śniadaniu kawę. mama mówi, że to nic nie szkodzi, że nawet zdrowo. średnio się z tym zgadzam, gdyż można chyba po cichu mówić o małym nałogu. nie wyobrażam sobie poranka bez smaku i zapachu kawy. w ostatniej notce wspomniałem o czyhającym na nas projekcie. póki co, nadal jest to okres czyhania, gdyż staram się robić wszystko inne, niż pisanie kodu. zapewne skutecznie przeszkadzać mi w tym będzie ściągnięty wczoraj football manager 2007. jest to gra która potrafi wyciągnąć z życia okres, nawet, miesiąca czasu. w związku z pobytem na słowacji zabrałem się za prowadzenie jednej z tamtejszych drużyn, banska bystrzyca. producenci fm, tak rozbudowali opcje gry, że zanim się rozpocznie sezon, należy kilka dni posiedzieć, aby odpowiednio przygotować do niego drużynę. nie to co kiedyś, gdy z olisem robiliśmy pół sezonu w ciągu dnia. skoro już o tym mowa, to może olis jutro jakiś pesik zrobimy??
♫ epic45 – (re) sculpted by winter
♫ soul whirling somewhere – the great barrier
♫ soul whirling somewhere – the great barrier
wczorajszy oraz wtorkowy wieczór spędziłem poza domem, ze znajomymi. ostatniego dnia sierpnia wybraliśmy się do koronowa w celu nawiedzenia fileta, w składzie: ślivka, przedwoj, ja. w końcu pokazaliśmy chłopakom umbilicali, potem halamę oraz różne filmiki na youtubie. wszystko to skutecznie zajęło czas tak, by przedwoj nie zaczął puszczać swoich koncertów :) gdy przed północą staliśmy przed bramą domu fileta, by jechać do domu okazało się, że za moment ma wpaść łukasz. postanowiliśmy poczekać, gdyż wyjeżdża on za dwa tygodnie na wymianę do szwecji. w kuchni postraszyliśmy papugę-maćka, zjedliśmy rabinkowe parówki serem owinięte, obgadaliśmy wszystkie transfery piłkarskie oraz festiwale muzyczne w polsce. po drodze do domu mieliśmy szanse na trzy kolizje: z rodzinką kotów, dzikiem oraz jakimś kolesiem w czerwonym aucie. na szczęście płynące eluvium z głośników, nie zmuliło ślivki na tyle, by do jakiejkolwiek doszło.
wczoraj na dworcowej, u romy odbyło się grillowanie. tym razem do jedzenia oprócz kiełbas było znacznie więcej mięsiwa, które od dłuższego czasu już za mną chodziło. dawno się nie najadłem jak wczoraj. grillowaliśmy w dziewiątkę. niby było trochę osób nam nieznanych, jednak jak później się okazało, każda z nich przewinęła się już wcześniej w naszym życiu. gdyby jedną relację między dwoma osobami oznaczyć nitką, uplątała by się z tego spora pajęczyna. w związku z tym główna tematyka spotkania krążyła wokół czasów zaprzeszłych, czyli podstawówkowych oraz licealnych. wszystko okraszane kawałami damiana, skinnera i lewego. generalnie było bardzo sympatycznie. dzięki za zaproszenie!
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home