dzień 9.
po rannej pobudce i wyjrzeniu za okno natychmiast zmieniliśmy dzisiejsze plany. góry były przykryte chmurami i wiał zimny wiatr, co nie sprzyja wędrówce na rysy. ponadto bolały nas jeszcze nogi po poprzednich wycieczkach, piekła spalona skóra, a mi skończyły się pieniądze. wszystkie te fakty sprawiły, że udaliśmy się do zakopanego. po przekroczeniu granicy przypomniałem sobie, że wybierał się tam przedwoj. ślivka chwyciła więc za telefon i ku naszej uciesze okazało się, że jeszcze stamtąd nie wyjechał i co ważniejsze, jest w mieście. po kilku minutach byliśmy już razem we trójkę. dzień spędzony na łażeniu po krupówkach, browarku w restauracji i szukaniu taniego szaszłykowego jadła.
więcej w kompot śliwkowy
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home