16 lipca 2007

wyjazd

dzisiaj dzień wyjazdu. na dość złego, mega upalny dzień. tego najbardziej się obawiałem, gdyż latanie z dwudziestoma kilogramami na plecach w żarze nie jest moją ulubioną czynnością. z rana w rozpalonym matrixie pomknęliśmy na gdańską po ubezpieczenie. krowiec powiedział, że w warcie, no więc do warty. za 18 zeta zapewniają opłatę, w razie wypadku, w sumie około 15 tys. złotych na okres dziesięciu dni. jak się później okazało, idealnie oszacowaliśmy długość naszego pobytu. po powrocie do domu już tylko pakowanie i ciągłe zadawanie pytania: czy czegoś nie zapomniałem? na dworzec zawiózł nas mariusz. w autobusie chyba bym zszedł na miejscu. na miejscu stał już pociąg relacji bydgoszcz-zakopane. w sumie około 700 kilometrów, a tylko cztery wagony drugiej klasy i jeden pierwszej. udaliśmy się do tego ostatniego. po pół godzinie doszli lewy i roma. wieczór wcześniej zdecydowali się również pojechać w góry. spoko opcja, gdyż lepiej z nimi w przedziale niż z jakimiś nieznajomymi, a i pogadać można. w wagonie upał niemiłosierny. znośnie było dopiero około 23., czyli po pięciu godzinach jazdy. w łodzi kaliskiej dwudziestominutowy postój wykorzystaliśmy z lewym na skok po browary. okazało się, że najbliższy sklep koło dworca oddalony jest o jakieś 500 metrów. do tego skakanie przez czteroulicową szosę. tradycyjnie do samego końca podróży spałem zaledwie pół godziny.


landing – in a car

więcej w kompot śliwkowy

1 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

yo! bawcie się tam dobrze :) każde góry są piękne :) najważniejsze jest to, by być aktywnym i po tych górach pospacerować :) wydłuża się życie :)

Pozdrawiam!

23 lipca, 2007 13:58  

Prześlij komentarz

<< Home