nonono no nono no
tegoroczna letnia sesja jest wyjątkowo dziwna, zresztą jak cały szósty semestr. niby tyle zaliczeń, wiele rzeczy do nauki, a czas mi mija na wszystkim innym tylko nie wkuwaniu. jedynym moim ruchem w tym kierunku było skrobnięcie parę kolejnych wersów kodu projektu z transmisji danych. we wtorek odbyła się zerówka z komutacji. zdały podobno dwie osoby, więc sesja przedłuży się o cztery dni. błędem było jednak opuszczenie w trakcie nauki generacji ciągów pseudolosowych. zresztą od dawna to robię, gdyż były na wcześniejszych przedmiotach. od czasu zerówki praktycznie cały czas słodkie lenistwo. wczoraj podobnie jak w zeszłą środę odbyły się tylko laborki z tk. prowadzący nakierował mnie jak zrealizować dziesiętnie wynik w moim woltomierzu, więc w tym projekcie będę mógł również dalej sobie skrobać. angola mam zamiar zaliczyć tuż po sesji, poprzez przedstawienie spicza o górach. nie powinno być z tym problemu, gdyż góry to mój żywioł :) po za tym od jutra koniec laby. biorę się za światłowody!
♫ this is your captain speaking – a wave to bridget fondly
dzisiaj z rana poszedłem na procesję, na której myślałem że się stopię. istny ukrop. zaraz po niej planowałem wyjść z bladym na rower, jednak ten zaproponował godzinę piętnastą. dobry wybór. nie ma sensu jeździć gdy słońce jest w zenicie. umówiliśmy się tradycyjnie na zamczysku. miało być szwędanie się po myślęcinku, wyszła w sumie ponad 50 km-owa trasa, którą ostatnio pokonywałem samemu. większa część naszych rozmów oscylowała wokół tematyki związanej z naszą przyszłością. chyba po raz pierwszy poruszaliśmy takie kwestie. myślę jednak, że powoli zbliża się czas by pomyśleć o tym co będzie gdy skończymy studia. nie myślę tylko o pracy, ale również o założeniu rodziny. wchodzimy w wiek, kiedy nasi znajomi zaczynają się zaręczać, a nawet brać ślub. co najważniejsze, potwierdza się to w praktyce. osobiście uważam, że jakiś porządek musi być i najwyższym dla nas priorytetem jest póki co ukończenie studiów, a nie planowanie kupna pieluszek, smoczków, itp.

♫ gregor samsa – young and old
ostatnimi czasy odmieniło się u mnie nieco w kwestii muzycznej. po blisko dwumiesięcznej manii słuchania ambientów zatęskniłem za brzmieniem gitar. męczę toteż typowe post-rocki, a najbardziej album 55:12 grupy gregor samsa. ich muzyka, którą już tutaj opisywałem, przemawia ostatnio do mnie najbardziej. pasuje mi w niej wszystko: od brzmienia gitar, przez wokal do tempa utworów. gorąco polecam na letnie wieczory, by uspokoić stan ducha.
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home