11 kwietnia 2007

tyk tyk tyk tyk tyk tyk tyk tyk tyk tyk kurw@ tyk

no i stało się. kiedyś trzeba było wsiąść w autobus i ruszyć w kierunku kaliskiego. nie było to dzisiaj takie proste, ponieważ po pierwsze autobus przyjechał po dwudziestu minutach czekania. po drugie moja podróż nim trwała aż jeden przystanek, ponieważ nie byłem w stanie wejść do niego z powrotem na toruńskim, z powodu sardynkowego tłoku. oznaczało to oczywiście kolejne dziesięć minut czekania. jakby czekania było mi za mało, to oczywiście nie było wykładu z chorasia, więc półtorej godziny siedzenia, słuchania o czym mowa dookoła i gapienia się w kartki pełne rozmaitych słówek angielsko-polskich.

mount eerie – cold mountain

zajęcia z panią G jak zwykle pasjonujące i emocjonujące jak wyjęcie głowy żółwia spod skorupy. praktycznie jednogodzinne wielkie tłumaczenie. po angielskim tradycyjnie stołówka z ogromną porcją spagetti po trzy złote. zgodnie stwierdziliśmy, że pani która aktualnie nakłada nam żarełko za długo tegoż nie poczyni. powtarzam, że poniższe jest po trzy złote!



oczywiście czekania na ten czas i ten dzień było mi za mało, więc poczekaliśmy sobie ponownie dwie godziny na laborki z tk. smęt był to nieziemski. nobla za swoje teksty i próbę zagadania dostaje ode mnie kolega z pierwszego roku, którego imienia nie wspomnę. wiadomo internet jest mały i naśle na mnie jeszcze gość  saddama, że tu o nim mowa. na labach z tk wymiotłem nieziemsko. pan F powiedział o co kaman i po godzinnym gapieniu się w monitor ustanowiłem sortowanie całej tablicy, a nie tylko jednej strony pamięci. szacun dla bulina. nogi mi możecie umyć jak zrobię następne zadanie o treści: zrobić woltomierz na mikroprocesorze 8051 z wykorzystaniem przetwornika A/D, który będzie wyświetlał wynik na wyświetlaczu LCD. instrukcja do przetwornika po angielsku o kontencie 10 stron. pan F pocieszał mnie że dużo obrazków, więc odczuwam same pozytywy i grzeję się do pracy jak żarówka w mojej lampce na biurku.

magnog – relay

takiej niechęci do robienia czegokolwiek to ja jeszcze w życiu nie miałem. zwalam to na kwiaty na drzewach i zieloną trawę.

2 Comments:

Blogger sliwka said...

szacun miszczuniu :)

11 kwietnia, 2007 22:49  
Blogger Buli said...

to taka prowokacja. i tak wiadomo że program był gotowcem :)

11 kwietnia, 2007 22:57  

Prześlij komentarz

<< Home