23 kwietnia 2007

już tuż tuż

wczoraj wieczorem wybraliśmy się na koncert kultu w vanilla club. była to moja pierwsza wizyta w tym klubie, i nie powiem, wrażenie jest pozytywne. przede wszystkim na plus robi jego wielkość, duża przestrzeń no i co najważniejsze - nagłośnienie. myślę, że w ostatniej kwestii jest to jeden z liderów pod tym względem w bydgoszczy. szkoda, że na codzień w vanilli rządzą białe kozaczki oraz gorące czternastki na prochach w różowych paskach. no cóż. bynajmniej wiem, że na koncerty warto tam chodzić. jeśli chodzi o sam występ kultu, to były to (oprócz murcofa) najlepiej wydane pięniądze w tym roku. długi, ponad dwu i pół godzinny koncert na którym brzmiały głównie stare utwory, z albumów które najbardziej do mnie trafiają. na koniec pociśnięty bis. mianowicie polska, wolność i krew boga znakomicie uwieńczyły ten wieczór.

stars of the lid - humectez la mouture

dzisiaj rano pojechaliśmy na kordeckiego do działu archiwów naszej uczelni, w celu sfotografowania interesujących nas planów utp. pani z którą się umówiliśmy w piątek, wpuściła nas do pomieszczenia z szafami wypełnionymi setkami teczek, w których znajdowały się stosy projektów większości budynków uniwersytetu. przekonaliśmy się jak wiele pracy kosztuje powstanie samego pomysłu i projektu na wybudowanie budynku. należy przecież zrealizować: projekty architektury (czyli rzuty wszystkich kondygnacji, fundamentów, dachu oraz wszelkie przekroje), konstrukcji (co z jakiego materiału zbudowane), instalacji gazowej, elektrycznej, kanalizacyjnej oraz telefonicznej. my spośród tego wszystkiego wygrzebaliśmy interesujące nas rzeczy, które obzdjęciowaliśmy i podpisaliśmy. zajęło nam to bite dwie i pół godziny. ogrom tego projektu zaczyna mnie naprawdę przerażać. jestem sowicie przekonany, że będzie on zdawany dopiero we wrześniu.

patryk_t – on the road

popołudnie to już tradycyjna zamuła, czyli kimacz, słuchanie muzyki oraz tv. wkurza mnie fakt środowego kolokwium z angola. nie chce mi się wkuwać ponad trzystu słówek, mając w perspektywie czwartkowy wyjazd w góry tym bardziej, że prognozy pogody są naprawdę optymistyczne. dzisiaj wieczorem wypad do tesko w celu zrobieniu zakupów na wyjazd.

eluvium – we say goodbye to ourselves
eluvium - taken

jeśli chodzi o muzykę, to w dalszym ciągu pochłaniam tylko i wyłącznie ambienty. zmieniła się jednak troszkę stylistyka tego gatunku. zniknęły bity, szelesty, glitche, clicki i inne tego typu upiększenia. zostało natomiast samo sedno, czyli melodia oraz brzmienie. rozpływam się głównie przy powyższym.

patryk! wspaniale, wspaniale! czyńże swoją powinność dalej ;)

1 Comments:

Blogger p said...

przestać nie zamierzam! :) wielkie dzięki. między innymi dzięki ludziom takim jak Ty tworzenie muzyki pochłania mnie totalnie oraz chcę się nią dzielić po to, by inni czerpali radochę z jej słuchania :) pozdrawiam.

23 kwietnia, 2007 19:48  

Prześlij komentarz

<< Home