04 kwietnia 2007

calm

dzisiaj już na tyle dobrze się czułem, że pozwoliłem sobie wyjść na dwór. był to krótki spacer, lecz w odniesieniu do domowej monotonii ostatnich dni, było to coś naprawdę ekscytującego. szkoda tylko, że akurat dzisiaj nie było tak ciepło jak wcześniej, co odczuło niestety moje gardło, jak co roku narażone na ból o tej porze. zawsze gdy go odczuwam, przychodzi mi na myśl zapalenie płuc, które miałem sześć wiosen temu. wówczas spędziłem dwa tygodnie w domu, kolejne dwa w szpitalu oraz trzy - ponownie w domu. była to najgorsza wiosna w moim życiu, gdyż wówczas byłem najarany na rower jak nigdy. no cóż, zazwyczaj tak w życiu bywa, że jak się na coś nastawisz, to gówno masz.



beef terminal – how we ended up under the wheels

widać już pierwsze skutki nadchodzącej wiosny. krzaki zielenią się w oczach, wierzby przyjęły jasnozielony kolor, na krzewach pojawiają się pierwsze pęki kwiatów, tylko drzewa jak zwykle czekają aż spadnie deszcz, zrobi się cieplej. dziś wszystko to wyglądało szczególnie pięknie z powodu niezwykle przejrzystego i ostrego powietrza, którego tak zawsze pragnę będąc w górach. widać wówczas najodleglejsze pasma, w dolinach można dostrzec każdy budynek, a niebo przyjmuje krystalicznie błękitny kolor. liczę, że podobnie będzie za trzy tygodnie.



pan•american – shining book

nigdy w życiu nie byłem tak spokojny jak teraz...

1 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

to jest nas dwóch.
na nic się nie nastawiać, na nic nie czekać.

05 kwietnia, 2007 09:42  

Prześlij komentarz

<< Home