taki mój...
dzisiaj wybitnie nie chciało mi się wstać. gdyby nie kolokwium, zapewne tak wcześnie bym tego nie zrobił. brać studencka nie bardzo przejęła się porannym wydarzeniem. jeszcze mniej przejął się sam zech który stwierdził, że celem koła jest: istota policzenia zadań, niż robienia czegoś innego w tym czasie. było ich 10. zrobiłem 8, więc jestem pozytywnie nastawiony. na angolu myślałem, że zniosę jajka z nudów. wykręcało mnie na wszystkie strony. ogólnie męka.
♫ murcof – camino
nie pamiętam kiedy byłem tak śpiący i zmęczony jak dzisiaj. pewnie skutek wstawania wcześnie rano po dwutygodniowej przerwie. praktycznie całe popołudnie przespane, tudzież przeleżane. wieczorem zachciało mi się czipsów, więc powędrowałem do tesko. wróciłem również na pieszo. dzisiaj towarzyszył mi d|p 3 basinskiego. byłem w swoim świecie. w świecie, tylko dla mnie. w świecie, w którym tylko ja się dobrze czuje, i tylko ja go rozumiem. dobrze mieć taki swój własny świat. zawsze można się do niego udać jak nie jest fajnie w rzeczywistości.
♫ eluvium – new animals from the air
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home