co by tu...
dzisiejszy dzień był megasenny. na wojtynie myślałem, że odjadę. na zechu trochę lepiej. może dlatego, że się udzielałem w dyskusji. laby z układów szybko i sprawnie przeprowadzone. ocenione na 5-, bo przecież pulsacja była a nie częstotliwość. potem tradycyjnie poszliśmy na stołówkę, gdzie wydałem 7 zyli. do lab z fizy zostało pół godziny, więc walnęliśmy leżajsk na dywanie. po pół godzinie okazało się, że nie ma lab z fizy. no i po co było tyle czekać??? po co wydawać 7 zyli ??? haha! rozkleiłem dwa złote i kupiłem kolę :)
w domu była opcja pouczyć się z mikrokontrolera o licznikach, jednak brak koła nie bardzo mnie mobilizuje do pracy w tym kierunku. była również opcja zgłębiać teorię grafów, ale doć moja teoria jest aktualnie w solcu. eh.
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home