14 grudnia 2006

nie myśleć przecież

dzisiaj był czwartek co oznacza, że na ten dzień mam z góry określony algorytm. nie robiłem nic nadzwyczajnego, ani wiele różniącego się od wszystkich czwartków w tym semestrze. kozaczka zrobił nam mały prezent w postaci niemal dwukrotnie krótszego wykładu. trochę smuci mnie świadomość, że już nie będzie nam opowiadał o wektorach, nablach i innych krzaczkach. będzie brakować jego uśmiechu, anegdotek, ogromnej wiedzy i zabawnie mrugających oczek :)
wieczór miałem spędzić nad matą dyskretną. okazało się, że kolokwium zostało ponownie przełożone. tym razem z winy dyplomantów. zaczyna mnie to powoli irytować. zapewne odbędzie się ono po świętach, a wówczas będziemy mieli przecież fuuuuull czasu...
chciałbym, żeby był już piątek – godzina 12:30. łikend o którym pisałem w poprzedniej notce nastraja mnie bardzo pozytywnie. jutro mam zamiar wypłukać procentami i ogromną dawką śmiechu wszelkie niepotrzebne i dręczące mnie rzeczy w głowie. póki co, powtórzę spicza.


windy&carl – consciousness
landing – ruins of the morning (so cold) 


2 dni temu minął rok od ‘pierwszego razu’. boję się świąt, boję się sylwestra...