;
zgodnie z planem, mimo popołudniowej fizyki, wstałem wcześnie o tej 6:30 i wybrałem się na wykład z maty dyskretnej, wyłącznie z powodu przyszłotygodniowego koła. już od podstawówki jestem przyzwyczajony wcześnie przyjeżdżać, czy to do szkoły, czy na uczelnię. obecnie jestem średnio 40 minut przed pierwszymi zajęciami. wykorzystując ten nadmiar czasu, przeszedłem się dzisiaj pieszo ze spornej na sochaczewską. na wiadukcie znacznie zwolniłem i kontemplowałem wschód słońca. tak piękny obrazek chociaż na chwilę pozwala zapomnieć o wszelkich problemach i udrękach. na przerwie w wykładzie, mnie i kordzikowi szajba totalnie odbiła, co objawiało się naśladowaniem środkowym palcem najróżniejszych czynności. kto widział ‘umbilical brothers’, wie o co kaman.
♫ northern song dynasty – those days
angielskiego okazało się nie być, jednakże w zamian zostaliśmy wysłani na seminarium prowadzonego w języku angielskim przez (nieprawidłowe skreślić): anglika, szweda, tunezyjczyka, misia gogo. była na nim mowa o udoskonaleniu systemu kształcenia w uczelniach całej europy. gościu gadał bite 1.5h. już po 15 minutach skręcało mnie z nudów. po tej całej faszinejting imprezie poszedłem na stołówkę, gdzie również ostała się jakaś zorganizowana akcja w postaci megakolejki do drzwi. okazali się w niej być szczęśliwi dyplomowani studenci ze swoimi hiperszczęśliwymi dziewczynami. do czasu, do czasu... nasyceni udaliśmy się tradycyjnie na peron powtórzyć zadania z fizy. dorota nas uspokoiła, że skrodzka jest dzisiaj nad wyraz dobrotliwa, biorąc do tablicy tylko chętne osoby oraz te, których sytuacja jest ‘zbójowa’. moja sytuacja jest wyjebista, więc napisałem tylko koło, też wyjebiście, co oznacza 5 w indeksie. jupijajej! ciekawe co będzie w kolumnie obok.
♫ labradford – soft return
♫ labradford – c. of people
wróciłem do domu, wypiłem urodzinowomagdowego harnasia i resztę wieczoru poczytam w końcu steinbecka słuchając jak zawsze muzyki.
♫ labradford – soft return
i jest mi smutno...
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home