21 grudnia 2006

adijos utp ten rokos

dzisiaj ostatni dzień na uczelni przed świętami. oficjalnie zaczął się dłuuugi łikend. jupijajej. za dużo to se nie odpocznę... 2 sprawozdania, projekt z bujnowskiego, przygotowania do egzamu z tk, itd. pewne jest, że nie chwycę się za nic z powyższych do 25-ego. do tego czasu ‘nie robienie niczego’ i zbijanie bąków. na jutro mam ambitny plan uporządkowania szaf, co wiąże się z wyrzuceniem kilogramów książek, podręczników i zeszytów z podstawówki oraz liceum. odciążę w końcu obie półki nad łóżkami. na każdej jest jedenaście pełnych segregatorów ‘świata wiedzy’ i ‘wielkiej encyklopedii polonica’. kładąc się każdego wieczora, ryzykuję życiem. mam nadzieję, że nie spadnie żadna z nich dzisiejszej nocy. jutro na 19stą jesteśmy umówieni ponownie na siatę. tym razem mamy możliwość gry nawet trzy godziny. zajebiście.

radiohead – backdrifts (live)

małą rozgrzewką przed jutrzejszym wieczorem były dzisiejsze wyfy. po trzech miesiącach nasza gra wygląda naprawdę nieźle. po wyfach zgodnie z czwartkowym algorytmem: kąpiel, kawa, stołówka, spagetti i czekanie na peronie. dzisiaj z deka szajba odbiła i nakręciłem filmik jak to spędzamy czas przed czwartkowym wykładem. doprawdy, zabawny. na wykładzie to myślałem, że jajko zniosę, a może nawet i ze dwa. ale przecież nie wypada wychodzić, jak się koledzy i koleżanki produkują. na wieczór miałem opcję, która niemalże po zrodzeniu się w mojej głowie, upadła. no cóż, szkoda. niby idą święta, ale tak naprawdę nie będzie czasu...
od wczoraj non-stop słucham radiohead. powrót do starych dobrych czasów, kiedy to organizowało się sylwestra, by oglądać ich koncerty i osiągać TEN stan. to było coś. nigdy nie zapomnę let down, czy how to disappear completely na polanie wczesnowiosennego poranka, gdzieś w beskidzie małym. albo sesje radioheadowe przy wyłączonym świetle na działce. to był odjazd. jejeje blady!

radiohead – street spirit
radiohead – the bends
radiohead – lucky
radiohead – i might be wrong (live)