13 listopada 2006

i dalej i dalej i dalej i dalej i dalej i dalej...

zaczął się tydzień, który jak jeszcze wczoraj się wydawało miał rozpocząć tak przykry okres. dzień był jednak na prawdę miły, obfitował w wiele śmiechu, co się udzieliło nawet irkowi od sieci. na wykładzie próbowałem się skupić na tym co mówi profesor, jednak odpływałem co kilka minut. trochę szkoda, ponieważ omawiał wydaje mi się ważne i ciekawe zagadnienia. krążyły pogłoski o wejściówce z vhdla, ale okazało się, że nawet nie mieliśmy okazji zobaczyć się z panem saganowskim. jaaaka szkoda. zjedliśmy więc sobie po bułeczce i pojechaliśmy do domów. tradycyjnie już, zapodałem godzinnego kimacza. zjadłem obiad i zabrałem się za assemblera. myślałem, że będzie gorzej. z romanem rozkminiliśmy mniej więcej o co kaman. niestety zabrakło czasu na dokończenie sprawozdania, ponieważ trzeba było się przygotować na fizę. w między czasie dostałem mejla od agito, że mój aparacik przekochany jest już w drodze i jutro będę miał sposobność się nim bawić. sesese :) jutro tradycyjnie wtorkowy hardkor, czyli pół doby po za domem ze świadomością, że zostało dokończenie tk. bez kaw się nie obędzie. dlatego uciekam wcześnie do wyrka. dobranoc wszystkim.

the durutti column – requiem again