23 października 2006

red sky

no i zaczął się kolejny tydzień. kolejny tydzień ciężkiej pracy, jednakże z miłym akcentem w środę w postaci otrzęsin. póki co z rana pikanie nad uchem i jak zwykle najcięższy moment rozerwania powiek. jednak dzisiaj było warto to zrobić, ponieważ tak pięknego nieba dawno nie widziałem. było ono przykryte ciemnymi niskimi chmurami pomiędzy którymi widać było ich wyższe partie. wschodzące słońce emanowało czerwonym, a następnie pomarańczowym światłem oświetlając luki w chmurach. całe niebo nad wyżynami i ogrodami było czerwone. coś pięknego. szkoda, że nie mam aparatu…

♫ art of fighting – find you lost

na wykładzie z sieci standardowo smuty. chodzimy bo trzeba. na ćwiczeniach z sieci romek miał mówić 45 minut, mówił 2 razy tyle. któż by się spodziewał :) w przerwie miała być stołówka, była biblioteka wtie w celu kontynuowania wniosków na majora. na cyfrze wykład z vhdla. ja pierdziele jak ten gość śmiesznie mówi. ja pierdziele :) po południu kończę wnioski z różnicowego i wybywam na wyżyny.
mimo, że dopiero co skończyły się wakacje zacząłem myśleć o następnych. pewnie dlatego, że tyle jest roboty, nie ma czasu się wybrać nawet na krótką przejażdżkę, a odczuwam tego wielką potrzebę. no więc zacząłem sobie marzyć. otóż padł mi pomysł, by z bladym w sierpniu zapakować rowery w pociąg do gdyni i tam przeładować je na prom do szwecji. o tak kurwa, skandynawia! celem wyprawy byłoby dojechanie do norwegii. nie ważne gdzie, byle do norwegii. kasa powinna być ze stypy, więc o tą kwestię raczej się nie martwię. tylko żeby blady nie zamulił z praktykami czy tam innymi głupimi pomysłami ;p pożyjemy, zobaczymy. przecież warto marzyć…

♫ radiohead – planet telex