04 listopada 2007

shopping in szopa

założenia na pracowity weekend legły w gruzach. co prawda zrobiłem sprawozdanie z transmisji danych oraz część ze światłowodów, jednak o mobile ip nie za wiele się dowiedziałem. nie mówię już o rozpoczęciu pisania referatu na ten temat..

nauki nie było, a to z racji wczorajszego imieninowania, a to z racji dzisiejszej niedzieli. dzień ten charakteryzuje się z mojej strony stagnacją w jakiejkolwiek produktywnej aktywności. z rana udaliśmy się do szopy, czyli lumpeksu na moim osiedlu. cel wizyty: kupno rzeczy na czwartkowe otrzęsiny organizowane w stylu polska za czasów prl. na imprezę gorąco zapraszam, również ludzi z liceum. danzel trzymam za słowo, że przyjdziesz ;) wracając do zakupów, to niestety nic ciekawego nie znaleźliśmy. zapewne dlatego, że wszystko co ciekawe wykupiono w tygodniu.

gravenhurst – farewell, farewell
art of fighting – busted, broken, forgotten

po południu miałem pierwszy raz przyjemność słynnego wizytowania z krowcem i śliwką w galerii. opierało się to na wchodzeniu do większości sklepów z ubraniami, rozglądaniu za płaszczem dla śliwki oraz za ekhmremrr dla krowca :) zmęczony tym łażeniem przekonałem ich w końcu za odpoczynkiem przy kawie. niestety nie było mi dane zasiąść na wystawie.. eh :(

3 Comments:

Blogger sliwka said...

Do niczego nas nie przekonałeś, weszliśmy na kawe dokładnie wtedy, kiedy było to zaplanowane, jak obeszlismy juz wszystkie sklepy :)

04 listopada, 2007 20:42  
Blogger Buli said...

tak tak.. jakbym Was nie popędzał to byśmy łazili dwa razy dłużej.

04 listopada, 2007 20:54  
Blogger sliwka said...

dłużej byśmy nie chodzili, bo chodziliśmy dokładnie tyle, ile miliśmy chodzić :)

04 listopada, 2007 22:40  

Prześlij komentarz

<< Home