mój pierwszy raz...w ciechocinku
jeśli chodzi o przedpołudnie to powiem jedno: atr. jak można sobie robić takie jaja z dorosłymi w końcu ludźmi?!?! boję się co będzie dalej. przecież nie dotyczy to jedynie naszego wielkiego, szanownego profesora. zobaczymy co przyniosą jutrzejsze rozmowy. oby SIĘ NIE OKAZAŁ skończonym chamem.
po południu pojechaliśmy do ciechocinka. była to moja dziewicza wyprawa do tego zapewne pięknego miasteczka. piękna nie byłem w stanie doświadczyć z powodu przenikliwego mrozu. zapowiadam jednak mój rychły tamże powrót, jak tylko zrobi się cieplej!
głównym celem wycieczki było zorientowanie się u ślivków ciotków i wujków jakie możliwości stawiają programy architektoniczne w konfrontacji z naszym zadaniem projektowym. okazało się, że zrealizowanie projektu jak byśmy tego najbardziej pragnęli będzie niezwykle czasochłonne i trudne. największy problem tkwi w zdobyciu planów całego atru oraz w wiernym poskładaniu wirtualnej makiety naszej uczelni. na szczęście mamy w zanadrzu rozwiązania prostsze, mniej czasochłonne i wiążące się z fotografowaniem :) zobaczymy co czas i nasze umiejętności pokażą.
♫ destroyalldreamers – victoire sur le soleil
ps. sympatyczną masz rodzinkę ;)
2 Comments:
eh, no ba :) Ale nie orientowaliśmy się u ciotków i wójków tylko u kuzyno-chesnych i ich Marków :)
oj daj mi czasu żebym wszystkich spamiętał ;p :)
Prześlij komentarz
<< Home