kalorymetria
dzisiaj z rańca se pospałem do ósmej rano, a że ostatnimi czasy to rarytas, więc całkiem miło z rana. na wyżynach jak zwykle punktualnie na dziewiątą i jak zwykle romana nie ma, bo zachciało mu się autobusowych wojaży. przybył po dwudziestu minutach i od razu siedlim do zadań. ciche założenie: liczymy do szesnastej, potem algorytmy. z początku szło topornie, nawet bardzo. trzeba było zorientować się w temacie, ogarnąć wszystkie wzory i prawa rządzące tym fizycznym światem (i tak do teraz nie wiemy jakie znaki stawiać w I zasadzie termodynamiki :) ) bynajmniej wiadomo co to małe c, a co to duże c; co to rozszerzalność objętościowa i co to pojemność cieplna; bla bla bla... stołówka za daleko, więc czmychnęliśmy do mlecznego na leśne. simpatiko było i smacznie, zaczęły się schizy. najpierw ja dawałem radę, potem roman zaczął mi dorównywać ;p sylwia trochę mindowała, trochę :)
w drodze powrotnej - tesko, w celu zaopatrzenia na kolację. po południu liczyło się lepiej. bilans: 13 policzonych w całości, 3 niepoliczone, 1 wiadomo jak policzyć. myślę, że nieźle, ale miałem nadzieję na to, że zdążymy trochę porobić grafów. cóż, zostało na łikend. wieczorem tosty i meczyk. o szok, nie wierzę, 2:1. osobiście uważam, że to wpadka. ogólnie miły dzionek dlatego, że tyle zajęć. po drodze wpizdu myśli, ale udało się im nie ulec. też pewnie wyjątek. czas już spać, bo jutro kolejny ciężki dzień. dobranoc.
♫ windy&carl - antarctica
ps. dooobra, nie wstawię zdjęcia. niech Ci będzie :))))) to dlatego, że już mi się nie chce ;p
2 Comments:
jupi jupi, mam dzisiaj wyłącznosc na zdjecia :))))
Słodkich :)
nom dzisiaj jeszcze tak ;p
słodkich za krótkich :(
Prześlij komentarz
<< Home