09 października 2006

że tak powiem, gówno

zaczął się tydzień z największą ilością obowiązków na tych studiach. jak zwykle ciężko było wstać, ale odkąd stosuję drzemkę staje się to mniej nieprzyjemne. stara metoda zrywu odchodzi powoli w niepamięć. miał być autobus, był matrix. dziękuję. stopa boli jak jest poniżej bioder, więc na wykładzie siedziałem z nogą na siedzisku olisa albo z założoną. profesor się dziwnie patrzał. a co tam mnie to. olszewski nawet spoko, chłopaki fajnie przedstawili algorytmy. olszewski zwrócił im na parę rzeczy uwagę, co udzieliło nam kilka wskazówek jak wystąpić za tydzień. na labach z cyfry po raz pierwszy zaprogramowaliśmy jakiś scalak. dosłownie orgazm. potem wycieczka do bujnowskiego po uzgodnienie projektu. najkrótsze ścieżki mogą być. ciekawe ciekawe jak to wyjdzie.

♫ low - candy girl

...

♫ low - time is the diamond

mama come back z działki. usiadłem po południu do książek z fizyki. czytałem dwie godziny i nie policzyłem żadnego zadania. jest ich 17 na piątek. zajebiście. wieczorem tradycyjna rozrywka: wspólna i majewski. właśnie moczę stopę w mydlinach. hoho

 

4 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

profesorek Zabłudowski na wszystkich dziwnie spogląda :P
Stopę kuruj, a co do terapii domowej, to najlepsze na tego typu urazy jest szare mydło ;)

Pozdrawiam :)

09 października, 2006 22:59  
Anonymous Anonimowy said...

aaa tak się podpisuje :P

09 października, 2006 22:59  
Blogger sliwka said...

a sie nic nie chwalisz, że mentorami bylismy na cyfsze?!?!?!!? :) że w ogle skonczylismy pierwsi i ze wyszlo nam wszystko? :))) (tylko nic nie wspominaj nawet slowkiem, ze nam pan Z. podpowiadal ;])

i jeszcze ze zdanie zmieniles o o panu B., co to byl taki najgorszy, a juz jest klawy :)

10 października, 2006 00:33  
Blogger Buli said...

ano nie szare mydło, a płatki mydlane były :)

10 października, 2006 18:17  

Prześlij komentarz

<< Home